Kino, płody i dziwne przedmioty [TYGODNIK]

Ten tygodnik będzie trochę śmieszny, trochę fajny. Będą martwe zwierzęta i płody w esencji do włosów, ale też kilka słów o byciu „mądralą”, i tym, że czasami pieszo jest szybciej niż tramwajem. Zapraszam!

Czasami mam tak, że mózg mi paruje po pracy. Ponownie tygodnik wrzucam dopiero w poniedziałek, ale lubię ten stan. Obiecałam sobie, że chcę nauczyć się maksymalnie dużo w tym co robię. Z tego powodu staram się kierować tym właśnie kryterium przy wybieraniu zleceń. Lubię, gdy coś jest dla mnie wyzwaniem. Powoli jednak pojawia się coraz mniej rzeczy, które mogłyby mnie zdziwić i chyba zaczyna przeważać zmęczenie tym wszystkim, bo brak mi czasu na inne rzeczy, np. studia spycham na dalszy plan, bo nie są dla mnie kluczowe (nie interesuje mnie kariera akademicka). Brak mi też trochę czasu na bloga 🙁 Coraz bardziej zbliża się ten czas kiedy będzie trzeba założyć w końcu własną firmę, ale najpierw chcę zebrać jak najwięcej doświadczenia w kontaktach z klientami :). Znam kierunek, ale nie wytyczyłam sobie jeszcze bardzo konkretnej ścieżki. A najbardziej powstrzymuje mnie… ZUS. To, że ta legalna piramida finansowa wytrzyma do czasu mojej emerytury jest mało realne. „Państwo” nie jest w stanie dać obywatelom żadnych pieniędzy, których wcześniej by im nie zabrało, więc sorry not sorry – wolę założyć firmę na Cyprze czy gdziekolwiek indziej. 
Uwielbiam tempo w jakim płynie życie w małym miasteczku. Bez galerii handlowych, z lasem w pobliżu i szybkim połączeniem z dwoma dużymi miastami w razie potrzeby. Od kiedy jest tu rossmann, praktycznie niczego mi nie brakuje. Potrzeby mieszkańców są całkiem sensownie spełniane, np. gdy oddolnie powstała inicjatywa stworzenia placu, który pozwoli trenować street workout, to taki placyk powstał. Są jednak tzw. „problemy pierwszego świata”. Np. przejście dla pieszych. Jest ulica, która na początku i końcu NIC nie ma, a na środku są dwa dyskonty. Po jednej stronie biedronka, po drugiej lidl. Oczywiście nikomu nie chce się nadkładać drogi do przejścia dla pieszych, bo to zwykła „cienka” droga i sklepy są dokładnie na przeciw siebie. Zwyczaj jest taki, że prawie wszyscy w ten sposób przechodzą, więc miasto wystąpiło z wnioskiem o utworzenia przejścia dla pieszych w tym konkretnym miejscu. Wpłynęłoby to na zwiększenie bezpieczeństwa. Niestety, starostwo wniosek odrzuciło. Jak ja mam chcieć płacić wysokie podatki na taką bandę … no nie powiem kogo? Nic nie powstrzyma starszej babinki z siatami przed przejściem w najszybszy możliwy sposób i szczerze wątpię by chciało jej się nadkładać 100 metrów w celu dostania się do sklepu z tańszym masłem. Namalowanie pasów pozwoli jej robić to legalnie i bezpiecznie. Ale nie, lepiej mieć małą fabrykę mandacików. Brawo.

To co widzicie wyżej to stół. Piękny, fajny stół, który okazał się… lustrem.
Czekam sobie na kuriera błogosławiając pracę z domu za to, że takie czekanie mi umożliwia. Zjawia się kurier, taki śmieszek, który podpisuje się zawsze „LOL”, zero problemu z wniesieniem mi dużej paczki, zawsze na czas. Więc spoko – szczęśliwa odstawiam paczkę i pracuję nadal. Ale tknęło mnie takie „ja sobie sama stołu i krzeseł nie skręcę? phii!” i wzięłam się za rozpakowywanie pudła z zamiarem skręcenia wszystkich mebli własnymi rączkami. O paznokcie się nie boję, bo hybrydy twarde jak diament, a że jestem Zosia-Samosia, to czasami mam ochotę się w skręcanie pobawić. A tu zonk – w środku wielkie lustro 😀 Musiałam spakować, odesłać i czekam na swój biały stół, który będzie idealnym tłem do zdjęć na insta 😀 (żart).
Zdarzyła wam się kiedyś jakaś dziwna pomyłka z wysyłką? 
Lubię czasami szukać śmiesznych gadżetów, jestem też taką osobą, która lubi dawać innym oryginalne prezenty. Ogólnie – w podstawówce byłam taką „mądralą”, więc gdy grało się w państwa-miasta, to zawsze wymyślałam jakieś dziwne zwierzę (np. moją ukochaną marę patagońską), państwo typu Tadżykistan i w pewnym momencie mogłam już lecieć „na opinii”. Gdybym wymyśliła nieistniejące zwierzę, nikt by tego nie kwestionował 😀 Dzisiaj lubię szukać oryginalnych gadżetów. W ten sposób znalazłam uroczą torbę z Totoru , szare i białe zakolanówki  oraz coś, co wywołało u mnie opad szczęki – majtki z push-upem i gąbką imitującą pełniejsze pośladki (klik). Czy dzisiaj dziewczyny oszukują już ze wszystkim? 😀 
W czerwcu w jednym z moich tekstów pojawiła się moja ukochana torebka :
Bardzo często ją noszę, jak dla mnie – idealna. Ma jedną, malutką wadę – nie można jej za mocno przeciążyć, bo wtedy odpina się zatrzask. Ale raczej nikt nie wkłada do torebek tyle, co ja (do codziennej torby swobodnie musi „wejść” 2 kilo jabłek :D). Pytaliście mnie o tą torebkę bardzo wiele razy, dzisiaj przypadkiem zauważyłam ją na dresslink w bardzo przyzwoitej cenie, więc spieszę z radosną nowiną ;).
_____
Mam duszę eksperymentatora, jestem w stanie spróbować wszystkiego. Od kiedy byłam faszerowana lekami jak kurczaki w zakładach drobiarskich, spotkała mnie długa jak papier toaletowy lista skutków ubocznych. Od tej pory nie boję się próbować niczego (poza wymysłami lekarzy). Gdyby lekarz dzisiaj zaproponował mi sterydy, bez wahania zaproponowałabym mu eutanazję. Mam też pewną irracjonalną dozę sympatii dla Azjatów, dzięki którym tak naprawdę żyję, bo to właśnie ich przekazywana z pokolenia na pokolenie wiedza o stosowaniu imbiru uratowała mnie przed uduszeniem się jakieś pierdyliard razy. Poza tym – szacun za Konfucjusza.

Z przyjemnością spróbowałam więc esencji na porost włosów, którą Azjaci wymyślili. 
Pisałam o tym tutaj:
O preparacie wiem z kilku grup na fejsie – ludzie wcierają we włosy lub nakładają na nie bardzo dziwne rzeczy – olej musztardowy, naftę, majonez, coca-colę i daktarin na grzybicę stóp. Efekty bywaja genialne. Co przeczytasz o sobie gdy użyjesz wcierki o składzie:

ginger, ginseng, loca festival, fleece-flower root, grape seed oil*



Usłyszysz, że włosy ci rosną bo masz nowotwór złośliwy żerujący na cebulkach i wcierasz w głowę martwe zwierzęta i płody 😀
Mówiąc językiem dzieciaków – jebłam.
*za pełny skład serdecznie dziękuję czytelniczce, której udało się skontaktować z wytwórcą i ostatecznie ustalić, że produkt nie może być stosowany przez ciężarne ze względu na duże stężenie imbiru :).
Przy okazji – robię miesięczną przerwę i włosek z głowy mi nie spadł, a „łupież” który pojawił się wraz z jantarem też już mi nie dokucza. 
Żeby uszczęśliwić anonimowych, od dzisiaj wcieram w skórę głowy ampułki z łożyskiem (placentą). Tym razem z Europy :).  Czekam aż przed moim domem zapłonie stos 😀
Dostałam też w tym miesiącu kolejne beGlossy:

Jak te produkty Organique pięknie pachną! 😀 To coś z napisami to ekotorba z choies, jak dla mnie ekstra 😀
Czy coś ciekawego mogło się wydarzyć w zwykły tydzień spędzony na pracy? Nie bardzo. Płakać mi się chce na myśl o tym, że w tym tygodniu znowu zaczynają mi się zajęcia na uczelni. Od rana do wieczora. Ech, jeśli chcę mieć czas na życie, muszę coś ograniczyć – albo pracę, albo bloga, albo nie wiem sama co.
Wiecie, że mój ulubiony komik – Abelard Giza udostępnił w sieci nagranie ze swojego występu za drobną odpłatnością? 5 zł (klik). Niektórym wysypało się z butów sporo cebuli, patrząc po łapkach w dół. Tragedia, świetny komik poprosił o płacenie za swoją pracę. Doprawdy, wszyscy widzowie pracują przecież za darmo i dla idei, a pracodawcy płacą im dobrym słowem i bóg zapłać. Szacunek za odwagę, występ zdecydowanie wart wydania piątaka :). 
Wspominałam już, że nie lubię robić zdjęć zimą? Zawsze kiedy mam czas to jest już ciemno. Niestety nie widać, że płaszczyk ze zdjęcia jest burgundowy – namawialiście mnie na ten kolor a ja postanowiłam spróbować. Nieustannie przerzucam ubrania pomiędzy stertą „sprzedać” a „zostawić”, ale do tego płaszcza ostatecznie przekonało mnie zdjęcie tej dziewczyny w czarnych kozakach na szpilce (klik) – najlepiej oddaje kolor i rzeczywisty wygląd płaszcza 🙂
Wszystkim namawiającym mnie na intensywny kolor mocno dziękuję ;-).
Zdarzyło mi się też upiec ciasto, napisać tekst o moim nowym zwyczaju jakim jest dzień pielęgnacji , wpaść na jakieś 100 pomysłów tekstów na bloga, na które nie mam szczególnie czasu i po raz setny zachwyciłam się sednem zawartym w tym, co śpiewa Freddie Mercury:



I’ve paid my dues 
Time after time 
I’ve done my sentence 
But committed no crime
(…)
But I’ve come through 
(…)
And I ain’t gonna lose 

Zdarzyło mi się też wybrać niespodziewanie do kina. Jestem osobą, która uwielbia się „rozdzielać”, bo jestem jak kot i chodzę swoją drogą. Wybór relingów do samochodu średnio mnie kręci, więc zamiast do galerii pomorskiej odbiłam autobusem 64 pod Zielone Arkady kupić sobie kolejny biustonosz w Dalii, bo istnieniem tego sklepu w Bydgoszczy jaram się jak flota Stannisa 😀 W każdym razie – jestem tą kobietą która wchodzi do galerii handlowej tylko wtedy gdy musi i spędza w niej tylko tyle czasu ile koniecznie. Precyzyjnie wyliczyłam sobie czas i wychodząc ze swoim nabytkiem ruszyłam w kierunku autobusu, który zwiał mi sprzed nosa 2 minuty przed czasem deklarowanego odjazdu. Kolejny za 20 minut. W życiu nie będę stać 20 minut na przystanku, więc wygooglowałam, że z innej części miasta będzie odjeżdżał tramwaj numer 7. Ruszyłam szybkim krokiem pod tesco i stojąc na światłach widziałam jak tramwaj zwiewa mi również 2 minuty przed odjazdem (a zegarek mam ustawiony zgodnie z rozkładem). Wściekła poszłam przez most dalej w dół i tramwajem o innym numerze jechałam tylko 4 minuty. Do kina wbiłam tuż po reklamach, więc w sumie nic nie straciłam. 
A nie byłam tego dnia w szczególnej formie, dobrze że to była trasa z górki 😀 Ponownie musicie uruchomić wyobraźnię by odgadnąć, że na zdjęciu jest piękna sukienka w kropki . To już moja trzecia tego rodzaju, a ja wciąż szukam takiej idealnej na 100%. Na modelce wygląda pięknie i chyba takie jej urok, że podziwiać ja można tylko w pełnym słońcu.

Jej, ile dzisiaj tematów!

A upiekłam też przepyszną szarlotkę, która w sumie wyszła bardziej jak tarta jabłkowa, ale to się wytnie ;-).
Zauważyłam też, że w zależności od stopnia nawodnienia, moja twarz zawsze wygląda nieco inaczej.

Porównując to zdjęcie z insta, zdjęcie wyżej i poniższe zdjęcie bez makijażu, za każdym razem mam wrażenie że wyglądam trochę inaczej.

Film który oglądałam w kinie to Planeta Singli. Mam raczej kiepskie zdanie o polskich komediach (wielbicieli przepraszam, ale gnioty typu Lejdis sprawiły że w polskie kino mocno wątpię), ale na tym filmie kilka razy płakałam ze śmiechu i wzruszenia, co jest bardzo spoko wynikiem. Osobiście – polecam :). Bardzo udana komedia, a nie spodziewałam się nic szczególnego.
Linki Tygodnia: 
Ponieważ Andrea mocno pogoniła moje włosy, dawna grzywka smyra mnie po szyi. Ostatnio lubię tę warstwę upinać. Kinga z bloga Ujrzeć Siebie wyszukała na Ali przepiękne spinki do włosów – możecie je obejrzeć tutaj. Ja osobiście jestem nimi oczarowana i ubolewam nad tym, że kupienie w Polsce ładnych ozdób do włosów graniczy z cudem. Glitter czy Claires mają czasami coś ładnego, ale cenowo lepiej wypada Ali. 10 razy lepiej.
Inne/ciekawe

Ja odpalam sobie Queen i idę do paczkomatu. 

Będę udawać, że wcale nie mam miliona zadań w tym tygodniu do zrobienia. Wcale.

Psst, na instagramie wszystko szybciej, więcej i no wiecie – bliżej 🙂

Bądź na bieżąco! 

  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Esencja Andrea na porost włosów – efekty [5 cm w miesiąc!]
Kino, płody i dziwne przedmioty [TYGODNIK]

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x