1000 nowych rzeczy – moje wyzwanie

Większość wyzwań jakie tworzę, tworzę z myślą o sobie. Wiem z czym mam problem, nad czym mogę lub powinnam popracować. Lubię też rywalizację, adrenalinę i to typowe: JA nie dam rady? Pewnie, że dam!

Wiem doskonale, że stojąc w miejscu zrobię ze swoim życiem to, czego zrobić bardzo nie chcę. Uczynię z niego ksero, które coraz mniej wyraźnie będzie odbijało kolejne kopie tego samego dnia. Czemu coraz słabiej? Bo czas płynie tylko w jedną stronę i każdego dnia jesteśmy trochę słabsi starsi :).
W odróżnieniu od mojej babci, nigdy moją ambicją nie było znalezienie pracy w której będę pracować nieprzerwanie do emerytury, pijąc w przerwie tę samą kawę z tego samego kubka i podlewając raz na jakiś czas tę samą paprotkę. Sobota poświęcona sprzątaniu i zakupom, niedziela z ciastem i dwudaniowym obiadem oraz tygodniowe wakacje nad morzem raz w roku. Nie mówię, ze taki styl życia jest zły – po prostu nie jest dla mnie.
Lubię zmiany, zwroty akcji – choćby te malutkie. Lubię uczyć się nowych rzeczy, poznawać nowe miejsca, próbować nieznanych mi wcześniej przepisów i…
w pewnym momencie zauważyłam, że przestałam to robić…

Pracowałam w ten sam sposób, realizując niemal identyczne zadania, jadłam ciągle te same potrawy (bo pierwsze przychodziły mi do głowy), jeździłam o tej samej godzinie tym samym busem i chodziłam zawsze taką samą drogą. Nawet książki wybierałam podobne do siebie.
Gdzieś zniknęła ta Ania, która raz na 4 miesiące robiła przemeblowanie i miała na głowie każdy kolor włosów występujący w przyrodzie (no, poza przyrodą też).
Sięgnęłam więc po swoje sprawdzone narzędzie do walki z rutyną – wyzwania.
Były przecież rozwojowe czwartki, które potem ewoluowały w rozwojownik, było 100 dni bez spodni, dzięki któremu rzadko noszę spodnie i szereg mniejszych wyzwań, jak np. miesiąc bycia miłym. Czemu nie miałabym iść za ciosem?
Widzę, że nie tylko ja mam ten problem, z bezpieczną, stałą i niezmienną rutyną. Gdy napisałam tekst jak kupować na Aliexpress (krok po kroku, prowadząc niemal za rączkę) – i tak pojawiło się kilkanaście próśb o to, czy nie zrobiłabym zakupu za kogoś. Bo pierwszy raz, bo źle kliknę, bo nigdy nie kupowałam…

Jak nie spróbujesz, wciąż nie będziesz wiedzieć i się nie nauczysz ;).
Co tym razem sobie wymyśliłam? Otworzyłam notes i zapisałam hasło:
100 nowych rzeczy

Nie miałam na myśli przedmiotów, ale „przeżyć” też mi nie pasowało i zostały te nieszczęsne rzeczy. Chciałam spróbować tego, czego wcześniej nie próbowałam. Po chwili namysłu wcisnęłam jeszcze jedno zero i wyszło mi tysiąc.
Zasady? Spróbować tysiąca nowych rzeczy. Czas? Nieograniczony, ale dobrze byłoby wykorzystać jak najwięcej nadarzających się okazji i spiąć się w krótkim czasie.
Każdą taką rzecz notowałam sobie w notesie, ale potem przerzuciłam się na ukochane google keep.
I magicznie wróciła mi ekscytacja z jaką dwuletnie dziecko pyta „a dlaczego?”, ponieważ chce wiedzieć wszystko, doświadczyć wszystkiego i spróbować wszystkiego.
W ten sposób odważyłam się na rzęsy 1:1, noszenie kozaków za kolano (które wcześniej wydawały mi się trochę „kurewskie”:)), piekłam nieznane mi wcześniej ciasta, zrobiłam domowy hummus,  starałam się wybierać nowe dania (co doprowadziło mnie do wniosku, że pizza którą zawsze wybierałam i tak smakuje mi najbardziej), zdecydowałam się na nocleg przez Airbnb i zrobiłam mnóstwo rzeczy, które były dla mnie nowe.
Czasami po prostu nieznane, czasami wzbudzające ekscytację, innym razem lęk lub dreszczyk emocji.
Wczoraj zakończyłam wyzwanie, po raz pierwszy przedłużając sobie paznokieć. 
Podekscytowana frajdą płynącą z wyzwania, uruchomiłam sobie drugą listę, którą otworzy niebawem udział w konferencji naukowej 🙂
To wszystko trąci pewnie banałem, ale jeśli każdego dnia rano pijesz taką samą kawę, jesz jak zawsze owsiankę (w której w zależności od sezonu zmieniają się tylko dodatki), a potem ruszasz na ten sam autobus by tą samą drogą iść do tej samej pracy i czujesz w tym wszystkim jakąś monotonię – spróbuj.
#100nowychrzeczy na start to dobra liczba – nie pozwala życiu przeciekać przez palce 🙂
I żeby nie było – rutyna jest spoko, bo daje stabilizację i poczucie bezpieczeństwa, ale umówmy się – nie wszystko musi być bezpieczne i przewidywalne 🙂

Bądź na bieżąco! 

  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 


Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Kino, płody i dziwne przedmioty [TYGODNIK]
1000 nowych rzeczy – moje wyzwanie

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x