Porównywanie się. Dla mnie osobiście to jedna z najgłupszych aktywności życiowych.
Serio.
Każdy z nas jest inny. Mam inne DNA, inne układy linii papilarnych i inne wspomnienia. Kształtowały nas różne rzeczy. Mamy odmienne charaktery, plany, cele dążenia i sposoby w jaki do nich próbujemy dojść.
Skoro nie jesteśmy tacy sami…dlaczego do cholery się porównujemy?
Sesja taka bez sensu… Dlaczego uważam porównywanie się za całkowicie bezwartościowe zachowanie? Bo nie da się porównać jabłka i ogórka. Zawsze będą tacy, którzy będą kochali jabłka bardziej niż ogórki oraz tacy, którzy na samą myśl o mizerii zapominają o istnieniu jabłek. Norma. Ale to nie znaczy, że jabłko jest lepsze od ogórka, ani też tego, że ogórek jest lepszy od jabłka. Są po prostu inne. Więc oceniając się, staramy się szukać wspólnego mianownika. Jebs, jesteśmy w jednej klasie, więc porównajmy się pod kątem wyników w nauce. Krok bliżej prawdy, ale wciąż daleko. Bo możemy porównać ogórka i jabłko patrząc na kryterium zawartości soli mineralnych. 1:0 dla ogórka. Ale zmieniamy kryterium na witaminy i… jabłko rozkłada ogórka na łopatki. To co, może porównamy które jest najlepsze w byciu podłużnym a które w byciu okrągłym? Jasne, możemy ale… to nas w żaden sposób nie wzbogaca. Bo jabłko jest fajne jako jabłko, a ogórek jako ogórek. Ogórkowa… zjadłabym. Wracając do owego nieszczęsnego ogórka – skoro to są dwa całkiem inne, odrębne byty…dlaczego mamy je porównywać? Nawet jeśli porównamy te sole mineralne, to przecież czynniki które decydują o ich zawartości są całkiem inne. Na jednych z ciekawszych praktyk w szkole, zmieniłam całe swoje podejście do edukacji. Poprosiłam w sekretariacie, aby przydzielili mi nauczyciela, od którego najwięcej się nauczę. Chodziło o klasy trzecie. Szybko zasugerowano mi wtedy panią Jaskólską, niesamowitą nauczycielkę. I na dzień dobry, wchodząc do ponad trzydziestoosobowej klasy słyszę, że to dziecko ma zespół aspergera, tu jest dziewczynka z mutyzmem selektywnym, są 3 osoby z ADHD, kilku dyslektyków a to dziecko chodzi do psychologa. Byłam przerażona! A szczęka mi opadła, kiedy okazało się, że pani Jaskólska to uśmiechnięta, drobna kobieta, chodząca na bardzo wysokich obcasach. Genialnie ogarniała klasę, stosowała niezwykle różnorodne metody i formy pracy, śpiewała piosenki, wymyślała gry. To było dla mnie coś niezwykłego. Bo dopiero wtedy dotarło do mnie sedno sprawy – że nie ma żadnego wspólnego mianownika, do którego dałoby się sprowadzić te wszystkie dzieci. One są różne, każde z nich jest inne. I to w tym tkwi ich siła. Bo niby jak mam ocenić czytanie na głos u dziewczynki, która ma mutyzm selektywny tą samą miarą, jaką ocenia się czytanie u chłopca z inteligenckiej rodziny, który urodził się z książką w ręku? Porównując się z innymi, ignorujemy cały PROCES, który doprowadził do tego, że dana osoba osiąga lepsze rezultaty jakiegoś działania niż my. A to przecież proces jest kluczowy 😉 Zawsze będą tacy, którzy robią coś lepiej oraz tacy, co robią to gorzej. A zamiast porównywać się, aby czuć się od kogoś lepiej…warto zadać sobie pytanie: – Jakie działania mogły doprowadzić tę osobę do takiej sytuacji? Co mogę zrobić, aby mnie to nie spotkało? A zamiast porównywać się by czuć się gorzej…warto zadać sobie pytanie: – Co takiego robi ta osoba, że osiąga tak dobre efekty? Czego mogę się nauczyć z jej podejścia i jak to wykorzystam w swoim życiu? Polecam, naprawdę zmienia optykę! A przede wszystkim – zaakceptujmy to, że jedni z nas są jabłkami, a inni ogórkami czy malinami. Zamiast z tym walczyć i wartościować lepsze-gorsze… może spróbujmy połączyć siły i zrobić smoothie albo sałatkę? ________ U mnie sesja 😉 Jutro ważny egzamin i jeszcze jeden w piątek. Ściskam kciuki za wszystkich walczących! Na koniec chciałam jeszcze podzielić się prezentacją, na rozluźnienie 🙂 _________ |
Masz rację – bardzo mądrze powiedziane z tym jabłkiem i ogórkiem 🙂
Jesteś moją motywacją do zmiany w lepszą osobę 🙂
Pozdrawiam.