
Czasami dzielicie się ze mną swoimi Historiami. Tak zrobiła Klaudia - dziewczyna która zaczęła od dorastania w rodzinie z problem alkoholowym i biciem, a potem wpadła w narkotyki i...toksyczny związek, gdzie też był alkohol i bicie. A teraz mówi o sobie, że jest szczęśliwą osobą. Jak tego dokonała? Zapraszam do wysłuchania jej opowieści. Proszę nie wytykać błędów i literówek Klaudii - domyślam się , jak wielkie emocje towarzyszyły spisaniu tego wszystkiego. Proszę także o nie hejtowanie tego, jak wyglądało życie Klaudii kiedyś, bo to takie komentarze są bardzo niedojrzałe. Usiądź wygodnie - będzie długo :)
Cześć mam na imię Klaudia mam 24 lata od dłuższego czasu śledzę Twojego bloga uważam że jest bardzo motywujący i może zainspirować wiele osób aby zrobiły coś z własnym życiem. W chwili obecnej jestem bardo szczęśliwą (ŚWIADOMIE szczęśliwą) osobą i stałam się naprawdę mega optymistką pomimo wielu przeszkód które kładzie mi pod nogi codzienne życie.Uwielbiam swoją pracę, zajmuję się prowadzeniem sklepu z akcesoriami dla zwierząt przy Lecznicy Weterynaryjnej i jestem groomerem- czyli takim psim fryzjerem ;)Nie zawsze taka byłam i gdyby nie moja determinacja i pewne życiowe wybory a przede wszystkim zmiana i szacunek do własnej osoby to teraz mogłabym być na DNIE...Mieszkam w mieście liczącym około 100 tys mieszkańców tu się urodziłam i wychowałam.Dzieciństwo wspominam raczej dobrze pomimo tego, co działo się w domu, tata alkoholik do tego damski bokser, mama jednak nie odeszła od niego ze względu na nas (mam jeszcze 3 rodzeństwa) i że po prostu nie miała gdzie się podziać, jak i była uzależniona finansowo od taty. Bywało raz lepiej raz gorzej, miesiące spokoju i miesiące awantur, policja, krew, krzyki, ucieczki do babci, powroty itd. Dopiero w chwili obecnej mama się rozwodzi (na szczęście jest już na tyle odważna i pewna siebie że prowadzi w tej chwili bitwę sądowa z ojcem naprawdę to nie jest takie proste jak się może niektórym wydawać. Nasze prawo jest chore ale o tym nie będę się rozpisywać jeżeli masz ochotę to napiszę o tym w osobnej notatce*) Tak więc sobie dorastałam. Dużo czasu spędzałam wtedy na „podwórku” myślę, że w tamtych czasach dużo dzieci spędzało tak właśnie czas z rówieśnikami, grając w różne gry itd. chyba dzięki temu mogłam normalnie funkcjonować.Uczyłam się dobrze czyli tak „czwórkowo”.W gimnazjum miałam okres buntu, razem z moimi koleżankami z klasy zaczęłyśmy popijać piwo i palić trawkę. Dosyć często się upijałam jak i również byłam na „haju”, tratowałam to jako zabawę, rozrywkę, odskocznie. Mimo tego dobrze się uczyłam i dostałam się do dobrego liceum.Tam poznałam moją przyjaciółkę Asię - wtedy zagubiona dziewczyna z kompleksami i problemami ale bardzo sympatyczna i wesołkowata. W sylwestra pierwszy raz razem z moją koleżanką Asią i następną pokręconą kumpelą Sylwią - spróbowałyśmy amfetaminy w sumie jakoś wtedy specjalnie nie czułam się inaczej jak i stwierdziłam że nie ma w tym nic nadzwyczajnego i postanowiłam że już nigdy tego nie spróbuję. Pewnego dnia Monika zaprowadziła mnie do swojego znajomego nazwijmy go chudy. Był starszy od nas o 15 lat! I Handlował narkotykami.Tam po raz kolejny spróbowałam narkotyków. Od tego dnia bywałam tam prawie codziennie, ćpałam i siedziałam z paczką ćpunów i dilerów nie wiem czemu ale bardzo mi się to podobało a starsi koledzy mi imponowali.Z czasem zaczęłam wysprzedawać złoto czy też sprzedawałam jakieś stare ciuchy, kosmetyki itd. Aby tylko mieć na narkotyki, często a nawet bardzo często byłyśmy częstowane jako że byłyśmy dziewczynami, tego nie dało się uniknąć gdzie nie poszłam czy to knajpa czy dyskoteka zawsze pełno znajomych i ktoś zawsze coś miał.U chudego poznałam moją pierwszą miłość: Mateusz, fajny, sympatyczny chłopaczek z osiedla- sprzedawał chudemu towar. Od razu wpadł mi w oko 2 lata starszy z błyskiem w oku zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, spostrzegawczy miły itd. wpadłam po uszy. Z czasem Mateusz odwzajemnił uczucie. Do chudego przestałam chodzić, jeździliśmy na imprezy balowaliśmy, spędzaliśmy razem czas, nieraz też ćpaliśmy bo niestety jak już wpadniesz raz w to gówno ciężko się od tego uwolnić.Tak już wcześniej wspomniałam narkotyki były wszędzie, naprawdę to była u mnie w mieście jakaś plaga dlatego nie brakowało „okazji do wciągnięcia”,co najgorsze moje myślenie o tym całym narkotykowym światku było co najmniej dziwne, uważałam, że to nic złego zaćpać sobie od czasu do czasu i że wszyscy tak robią i to normalne, naprawdę nie byłam świadoma tego że to chore! Co gorsza wszystkich tych którzy nie ćpali uważałam za dziwaków i społeczniaków i że to oni są nienormalni, że się wywyższają, mądrują, co oni mogą wiedzieć o życiu? Teraz mam oczywiście inne poglądy i wiem że moje myślenie było spaczone przez te właśnie używki i towarzystwo. W końcu M trafił do wojska to było jakieś 3 miesiące od naszego poznania byłam wtedy w 1 liceum.Czekałam na mojego ukochanego i z utęsknieniem czekałam aż przyjedzie na przepustkę. Zwykle razem jechaliśmy na imprezę a później do niego. Mateusz gdy wyszedł z wojska skończył z dilowaniem naprawdę myślę ze byliśmy „normalnymi nastolatkami” pomijając niektóre mocno zakrapiane imprezy i od czasu do czasu używki. Jedno wiem na pewno naprawdę się kochaliśmy tylko trochę chorą miłością, toksyczną. Przypomniał mi się teledysk rihanny we found love tacy właśnie byliśmy.Wkrótce przed moją maturą zamieszkaliśmy razem. Wynajeliśmy mieszkanko a ja stałam się Panią domu, było fajnie a maturę zdałam całkiem dobrze. Po liceum poszłam do pracy do jego mamy jako ze otwierała swój biznes, był to mały sklepik osiedlowy z artykułami dla zwierząt bardzo polubiłam tą pracę i z czasem naprawdę potrafiłam dobrze doradzić klientowi. Myślę że wtedy troszkę się ogarnęłam.W końcu miałam jakieś obowiązki praca,dom, w weekendy szkoła policealna. Pojechaliśmy z moim M na wakacje nad morze było cudownie, wtedy jeszcze nie niepokoił mnie fakt ze M nie rozstawał się z puszką piwa. I tak mijały latka. Miedzy nami bywało różnie bywały ostre kłótnie. M zaczął być agresywny w stosunku do mnie,zmieniał stanowiska pracy jedno za drugim i to przez alkohol który był jego nieodłączną częścią. Pamiętam pierwszą awanturą byliśmy nad jeziorem na rowerach gdy wracaliśmy M poszedł do sklepu i kupił „małpkę” taka małą wódkę, popił wczesniej troche piwa wrócilismy do domu, zaczął się czepiać od slowa do słowa uderzył mnie naprawdę się bałam i przypomniałam sobie jak to tata bił mamę - nie tak nie będzie! i wyprowadziłam się do rodziców. To jednak nie trwało długo M wytrzezwiał, wrócił przepraszał, blagał, płakał, obiecywał, wrociłam... nie chce mi się dalej rozpisywac jak wyglał dalej mój związek (i tak zabardzo się rozpisałam ale chciałam przybliżyć moją historię) ale chyba można się domyslić w końcu się rozstaliśmy po 5 latach związku. Zamieszkałam z rodzicami co nie było łatwą decyzją (przyznanie się do porażki w związku jak i znowu wysłuchiwanie ciągłych awantur) Znalazłam pracę w największym sklepie zoologicznym w moim mieście ze względu na moje wcześniejsze doświadczenie.Pracowałam tam ponad 2 lata, zarabiałam naprawdę marnie najniższą krajową czasem jakieś grosze za nadgodziny a sklep naprawdę świetnie zarabiał , sklep był w centrum i był najbardziej prosperującym sklepem zoologicznym w mieście otwartym 7 dni w tygodniu, ale oczywiście szef był bucem i patrzył tylko na własną kieszeń. Mimo to lubiłam tą pracę i z ochotą do niej przychodziłam, myślę tez że dużo się w niej nauczyłam a klienci mnie bardzo polubili .Zapisałam się na studia zaoczne na dietetykę niestety naprawdę miałam mało czasu na naukę i nie udzwigłam tego, dużo pracowałam zostawałam na nadgodziny (jak było przyjęcie towaru to był naprawdę nawał a do tego pełno klientów) itd. a jak przyszlam do domu byłam bardzo zmęczona, zreszta do konca nie byłam przekonan co do wyboru studiów bo w mojej głowie gdzieś tam utkwiła mi myśl że kiedyś będę mieć własny biznes, będę niezależna, bo nie wyobrażałam sobie na dłuższą metę u kogoś pracować i zarabiać na czyjeś konto. Pozatym od zawsze nie lubiłam jak ktoś mi coś kazał robić, sama wiedziałam zawsze lepiej :P w dodatku miałam bardzo słomiany zapał, więc szybko zrezygnowałam ze szkoły ale w mojej głowie narodził się nowy pomysł! Możę zrobię kurs i zacznę strzyc psy! W końcu to też będzie coś związanego z moją branżą, muszę spróbować.Wszyscy w koło sceptycznie podchodzili do mojego planu np. mama: „znowu coś wymyśliła i zaraz jej przejdzie” (wczesniej skończyłam 2 letnią administrację ale stwierdziłam że to nie dla mnie, zaczęłam studia kierunek dietetetyka- też stwierdziłam że to nie dla mnie. Kilka razy podchodziłam do prawa jazdy w koncu też dałam sobie spokój)Ale ja z wielkim zapałem znalazłam bardzo dobry kurs w Krakowie i codziennie przez 2 tygodnie dojeżdżałam (miałam około 1h20min drogi busem) wychodziłam rano a wracałam pózno wieczorem i padałam na pysk to naprawdę ciężka praca! Bród smród, kupa sierści, wilgoć, pot ale satysfakcja z upiększenia psiaka i zadowolenie klienta bezcenne, podobało mi się to :D W pracy specjalnie wzięłam urlop a na ten kurs skurpulatnie odkładałam pieniądze.Ukończyłam kurs i otrzrymałam certyfikat.W przeciągu kilku miesięcy uzbierałam na sprzęt podstawowy i komercyjnie strzygłam psy, czy to z rodziny czy od znajomych, w pewnej chwili pomyślałam że możę otworzyłabym swój salonik ze strzyżeniem więc ruszyłam do pobliskigo weterynarza(najlepszego w mieście, a co raz kozie śmierć :P)i zapytałam o możliwość podnajmu na usługi. Pani Doktor powiedziała że nie przewiduje na to miejsca, ale myśli nad otworzeniem sklepiku z artykułami dla zwierząt i że szuka pracownika, grzecznie odmówiłam potwierdzając że mam prace i że interesuje mnie jedynie możliwość podnajęcia lokalu.Trochę zła poszłam do domu ale pomyślałam może to jeszcze za wczesnie i że kiedyś będzie okazja. Dalej pracowałam w zoologicznym w sumie ponad dwa lata aż do dnia w którym szef mnie zwlonił(i chwała mu za to ) ,pierwszy raz się spózniłam i słono za to zapłaciłam.(W chwili obecej wiem że to był pretekst i na moje miejsce wskoczyła koleżanka od żony mojego szefa eh) Byłam załamana :( Moja mama mnie pocieszała : znajdziesz pracę jesteś młoda, zaradna a ja na to ale gdzie? Ani studiów ani dobrego fachu ani prawa jazdy, zasmuciłam się, nie chciałam iść na kasę do hipermarketu (nie obrażając nikogo) po prostu mnie to nie kręciło, czy też na zakład. I jakby w jednej chwili zapałiła się nagle lampka „czy pani doktor nie mówiła że otwiera sklepik zoologiczny?” I Zadzwoniłam, zapytałam czy aktualne i czy nadal szuka pracownika. Aktualne- usłyszłam :D Poszłam na rozmowę i tak po 2 miesiącach sama utworzyłam tam w lecznicy sklepik z artykułami dla zwierząt. Pani doktor dała mi wolną rękę jeżeli chodzi o towar, wybór hurtowni, marży, wgląd sklepu itd. Dałam z siebie wszystko i powstało fajne miejsce:D Mam umowę o pracę i premie zależną od utargów, dodatkowo strzygę pieski póki co przyjmuję je jeszcze w domu ale za miesiąc już w przychodni! Zrobimy mały remoncik i wszystko się pomieści :) Także jak na to patrzę to myślę że wszystko idzie w dobrym kierunku i wcale nie żałuje przeszłosci bo ona mnie uksztaltowała (co nieznaczy że nie jest mi za siebie wstyd) i sprawiła, że jestem silniejsza. Sądzę też, że nic nie dzieje się przypadkiem i myślę, że gdybym nie pozała M to być może nie byłabym w tym miejscu co teraz bo wszystko zaczęło się od tego że mama mojego byłego zatrudniła mnie u siebie :) A teraz ja sama prowadzę taki sklepik i ciągle się uczę, poszerzam moją wiedzę w tym zakresie.Wżyciu osobistym też się pozmieniało od 1,5 roku mam super faceta którego znałam już dosyć długo i jestem mega zakochana, mieszkamy razem i planujemy razem naszą przyszłość:) Kiedy pomyślę sobie co ja kiedyś wyprawiałam i jaka byłam to aż mi wstyd ale wiem że liczy się to co zrobisz ze soba i swoim życiem a nie to co było. Teraz bardzo dbam o siebie, zdrowo się odżywiam, nie palę nawet papierosów i dużo ćwiczę :)Aniu jeśli chcesz i uważasz że moja historia jest motywująca/inspirująca to możesz ją udostępnić z góry przepraszam za błędy i taki długi tekst! Możesz go skrócić ;)Wiem że to dopiero początek mojej drogi, ale myslę że takie małe kroczki są najważniejsze pozdrawiam gorąco. Klaudia
Jestem pełna podziwu, że Klaudia wyzwoliła się z życia, jakie prowadziła. Przerwała też błędne koło, w jakie wpada wiele osób. Jak w kolonijnej przyśpiewce :
Łysy ojciec, Łysa matka, Łysy sąsiad i sąsiadka
I ja także Łysy byłem i się z Łysą ożeniłem, no i już.
Łysy ksiądz nas błogosławił, Łysy organista grał.
A po roku coś przybyło i to także Łyse było tralala…
Tylko zamiast słowa "łysy" można wstawić bicie, picie, biedę... "Pił mój ojciec, piła matka, pił też sąsiad i sąsiadka, i ja także trochę piłem..."
Klaudia wie, że jest na początku drogi i pewnie wiele razy będzie musiała zmierzyć się z demonami przeszłości. Ale wszyscy dobrze wiemy, że takich Klaudii jest na świecie dużo więcej i nie wszystkie mają w sobie tyle siły, aby walczyć o lepsze życie.
Ja bardzo serdecznie polecam książkę "Toksyczni rodzice" Susan Forward - pomogła mi zrozumieć, jak toksyczni są rodzice mojej mamy, przydaje mi się w pracy indywidualnej z uczniami, którzy czasami też tkwią w trudnych układach rodzinnych. Jeśli interesuje Cię recenzja, chętnie napiszę.
-Telefon zaufania dla młodzieży : 116 111
Ogólnopolski telefon wsparcia emocjonalnego dla dorosłych: 0 116 123
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na "głównej") -
jeśli chcesz być na bieżąco, zostan obserwatorem w google lub na bloglovin :)

Lubisz - zalajkuj ;-)
COMMENTS