Jak szybko nauczyć się języka angielskiego? +KONKURS

Prosiliście, prosiliście i wyprosiliście 🙂 Zatem dzisiaj kilka słów o skutecznej nauce języka angielskiego.
Zdradzę, jakimi metodami ja się uczyłam, jakie mam do tego podejście i czy „znam” angielski. Aha, jeszcze jedna sprawa – na koniec mam dla Was konkurs z fajnymi (mam nadzieję:)) nagrodami.

W ogóle nie wiem skąd pytania o moją znajomość angielskiego… Fakt faktem, pisałam rozszerzoną maturę ale czy to wielki wyczyn? 

Uważam, że nie ma czegoś takiego jak „predyspozycje” w tym rozumieniu, że powiesz sobie „ja nie mam predyspozycji do języków” i to Cię rozgrzesza. Bzdura! Trzeba tylko znaleźć odpowiednią metodę nauki dla siebie.

w „głupim tekście” podzieliłam się historią która pokazuje, że chcieć, znaczy móc. Jak w ogóle zaczęła się moja „przygoda” z angielskim?

Moi rodzice mieli głowy we właściwych miejscach i na angielski chodziłam od przedszkola. W przedszkolu były to zajęcia nieobowiązkowe dodatkowo płatne, nie pamiętam jak wyglądała nauczycielka 😀
Mojej mamie utkwiła w głowie taka scenka:

– Ania, jak angielski, był dzisiaj?

– A, tak , widziałam jak pani wychodziła z przedszkola.

 

Serio, tak wyglądał angielski w przedszkolu 😉 Nauczyłam się tam (dosłownie!) tylko tego : I’m Jackie, I’m Sue, Red, Green, Yellow, Blue.

To była chyba jakaś rymowanka 😉 Pamiętam też, że angielski był prowadzony (jeśli już) wtedy, kiedy były inne fajne zajęcia. Zapamiętałam, że przez angielski nie mogłam robić maski „liska” 🙁 Może śmieszne, ale musiałam to bardzo przeżyć, skoro o tym pamiętam 😉

how to be a sex goddes book, praktyczna nauka angielskiego, jak czytać po angielsku, jak nauczyć sie angielskiego

Nie śmiejcie się z książki, wyjaśnię później o co chodzi ;-)))

 

W podstawówce też chodziłam na angielski prywatnie – od pierwszej klasy. Długo miałam o nim bardzo dobre zdanie (o poziomie lekcji), ale wynikało to z tego, że moim punktem odniesienia był angielski „szkolny”. Ja w szkole miałam niemiecki (poziom – żenada),druga grupa angielski (poziom także żenada). W połowie trzeciej klasy my (z prywatnego, który odbywał się w szkole) wynieśliśmy większe umiejętności niż Ci ze „szkolnego” po szóstej klasie.

Chociaż bardzo nie lubiłam nauczyciela od angielskiego, to na pewno świetnie dobierał podręczniki (czytanki były ciekawe!) i miał nie-nudne metody. Czasami oglądaliśmy teledysk i trzeba było po kawałku zatrzymywać, czasami był to „serial” po angielsku, dostosowany do poziomu młodzieży. Oprócz tego rozwiązywaliśmy (ze słownikami) krzyżówki po angielsku i nie można było nic mówić po polsku. Słowa „say it in english” czasami były moim koszmarem, ale dzięki temu – mówiłam. Cokolwiek.

Na ten prywatny angielski chodziłam aż do końca gimnazjum, bo w gimnazjum też wybrałam niemiecki.

how to be a sex goddes book, praktyczna nauka angielskiego, jak czytać po angielsku, jak nauczyć sie angielskiego

Aha, wyniosłam z lekcji jeszcze jedną ważną informację – jest coś takiego jak słownik angielsko-angielski.

Genialna rzecz. Dane słowo nie jest tłumaczone na polski, tylko za pomocą krótkiej definicji.

Przykład z internetu – definicja banana . Nauczyłam się nie tłumaczyć nic na polski. Bardzo praktyczne!

W dzieciństwie czytałam/słuchałam też OK.Jest ok, dwutygodnika z kasetą. Bohaterami byli królik Bugs, Tweety, kot Sylwester… Na kasecie były nagrane historyjki, duża część była po polsku, ale wplatano w to całe zwroty po angielsku. Były też piosenki, rymowanki… i zadania do rozwiązania. Wiele pamiętam do dzisiaj,np. zwykłe przesunięcie nazw dni tygodnia o jedno „oczko” pozwoliło stworzyć rymowankę – sandej-mandej,tjusdej-łensdej…” która miała swój określony rytm. Jak w czasach podstawówki zapominałam jak jest np. czwartek, to powtarzałam sobie w głowie melodyjkę 😉 Bardzo pomocne. Oprócz „Ok” czytałam jeszcze tylko „Przyjacioł z zielonego lasu”. Napisałam też osobny tekst o moim podejściu do prasy i czasopism który przy okazji polecam 😉

Gdzieś w liceum zapolowałam na allegro na kolekcję segregatorów „konkurencji” i kupiłam pakiet „deutsch junior” za złotówkę! Byłam jedyną zainteresowaną osobą, a facet który to sprzedawał napisał mi maila, czy nie mam ochoty przyjąć w gratisie jeszcze „english junior”. wszystko z kasetami. Przesyłka kurierska kosztowała mnie ok. 30 zł i był to jeden z najlepszych zakupów w życiu.

W liceum mieliśmy dwa języki obce – angielski i niemiecki. Niemiecki jako kontynuacja z gimnazjum, angielski jako „nowy”. Niestety, liczył się język obcy ze świadectwa z gimnazjum, co dla mnie było mocno bez sensu, bo chodziłam do grupy początkującej.

Muszę jednak przyznać, że to nauczycielka z liceum była najlepszą nauczycielką od angielskiego z jaką miałam kiedykolwiek kontakt.

Osoby które zaczęły uczyć się angielskiego w liceum wolały pisać z niego maturę, niż z niemieckiego. W dodatku – świetnie ją zdawały.

Moja „piekiełko” zaczęło się wtedy, kiedy oznajmiłam, że będę pisała maturę rozszerzoną. Pamiętam, że próbną maturę mogłam pisać tylko z podstawy (bezsens) i dostałam 98%, na co byłam wściekła, bo źle przeniosłam odpowiedź na kartę.

Byłam pierwszą (od lat lub w ogóle) osobą w tej szkole, która zdecydowała się na rozszerzenie. Napisałam je zresztą chyba na 86 lub 88%. Wyobraźcie sobie pisanie matury samemu 😀 Dziwne uczucie. Tym bardziej, że wtedy (nie wiem czy coś się zmieniło) ta matura trwała chyba 3 godziny, bo składała się z części.

Zanim doszło do egzaminu, czekała mnie długa droga. Pani od angielskiego przydzieliła mi dodatkową lekcję specjalnie do tej matury. Początkowo olewałam (jak wszystko w liceum) ale z czasem ilość prac jakie dostawałam do domu nie pozwalała mi na odwalanie ich na przerwach i nudnych lekcjach więc robiłam to na niemieckim i… ups, chyba na wszystkim poza matematyką 😀  Przyznam jednak, że dopiero pani Wróbel (jak ktoś jest z Solca kujawskiego – nie zmarnujcie tego, że macie z tą panią lekcje, można się wiele nauczyć! ;-)) nauczyła mnie jak pisać eseje. Np. jak dobierać argumenty, żeby wbić się w klucz, jak być ocenianym w maksymalnej kategorii za styl językowy, także wiem, że bez tych lekcji nie napisałabym matury tak dobrze. A punkty straciłam na czymś totalnie głupim 😀

Ok, o co chodzi z tymi książkami które tu wstawiam?

Jestem zwolenniczką jak najbardziej naturalnych metod przyswajania języka obcego. Zawsze lubiłam czytać po angielsku (już w podstawówce mogliśmy pożyczać od nauczyciela książeczki z serii „penguin reader”, miały różne levele trudności i dzięki temu (zaczynając od najprostszych) szybko polubiłam czytanie po angielsku.

Później jakoś tak się potoczyło, że nie widziałam w tym problemu. Nie mogłam się doczekać przedostatniej części Harry’ego Pottera, więc przeczytałam w oryginale (ostatniej nie przeczytałam do dzisiaj :D).

Na początek polecam czytać :

Książki, które znacie po polsku. Rozumiejąc kontekst, łatwo się w obcojęzycznej książce odnaleźć.

Książki pisane bardzo prostym językiem, np. God father,czy Pismo Święte po angielsku. Jest totalnie proste w odbiorze, czyta się je lżej niż jakiekolwiek polskie tłumaczenie 🙂 Warto też czytać czasopisma po angielsku. Czasami można coś taniej upolować na allegro 🙂 ja czytałam w gimnazjum „lettermag young”. Było to bezpłatne dwujęzyczne (angielski + niemiecki) czasopismo wysyłane dla klubowiczów „letternet” czyli takiego kluby stworzonego przez niemiecką pocztę. Wypełniało się ankietę i na jej podstawie przydzielany był „pen pal”z którym pisało się w wybranym języku. Uwielbiałam pisać listy, ja pisałam je po angielsku do Sabiny z Berlina 😉 Myślę, że dzisiaj z powodzeniem można robić coś takiego przez Internet, bardzo fajna metoda nauki.

 

Generalnie nie jestem zwolenniczką „uczenia się” angielskiego. To samo przychodzi.

Ja oglądam jeszcze filmy bez napisów, słucham piosenek z tekstem – mam na myśli to co wyskoczy po wpisaniu na youtube np. Queen Under pressure + lyrics 🙂 

Sprawdzam też tłumaczenia na tekstowo.pl

 

 

Jak widać, książki które tu wklejam są bardzo proste w odbiorze. Obie przeczytałam „dla jaj” 🙂 Lubię poznawać w tak naturalny sposób słownictwo.

 

Zachęcam do nauki, która jest przyjemnością.

Ps. nie interesuje mnie nauka gramatyki. Nigdy mi to nie szło, zdanie brzmi lub nie brzmi, umiem stosować konstrukcje, ale nie znam ich nazw i „regułek”. Tutaj odsyłam do Izy która uczy się amerykańskim „High school” i opisuje swoje wrażenia odnośnie angielskiego.

 

A teraz obiecany konkurs:

Do wygrania są obie książki (przeczytane przeze mnie, ale bez śladów używania)

 

How to Be a Sex Goddes – Flic Everett (wartość nowej ok. 10 funtów)

Mr Concerned’s Talking Book of Home Therapy – Steve Appleby (wartość nowej ok 13 funtów)

 

Ta druga „mówiła” po naciśnięciu na pola A-F ale bateryjki się wyczerpały a ja nie wiem, jak to się wymienia 🙂 To chyba taki sam mechanizm jak kiedyś w urodzinowych kartkach z melodyjkami 🙂 

 

Co zrobić, aby wygrać?

Być publicznym obserwatorem bloga i napisać najciekawszy komentarz pod tym tekstem. Konkurs zamknę wtedy, jak opublikuję nowy post 😉 Pewnie w poniedziałek, ale nie wiem 🙂

Komentarz może dotyczyć Waszych metod nauki angielskiego, wpadek, śmiesznych przygód, czegokolwiek, co jest związane z tematem.

Nagrody wysyłam tylko do Polski.

 

Nie piszcie : obserwuję jako…. bo to bez sensu, jak wygrasz, sprawdzę jako kto obserwujesz i poproszę Cię o dane 🙂 Chcę nagrodzić kogoś, kto czyta ten blog 🙂

 

Jestem ciekawa Waszych metod, historii i wpadek. A może są wśród Was zwolennicy nauki gramatyki? 🙂

 

 

Będzie mi miło, jeśli zaobserwujesz mnie na :

Follow on Bloglovin

lub polubisz na fejsie 😉

PS. Zachęcam do głosowania na moją książkę, to jeden klik 😉 tytuł „Jak stać się szczęśliwym człowiekiem”, pierwsza na liście 🙂

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
102 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

myślałam, że tylko ja nie lubię gramatyki!

Violet Bell
10 lat temu

Niedawno podczas służbowej wizyty w bibliotece Instytutu Francuskiego w Warszawie natknęłam się na genialne rozwiązanie – półki z książkami, które były pogrupowane w zależności od stopnia trudności tekstu, od poziomu A1 do C2. Pomysł świetny, jeśli chcemy w "naturalny" sposób opanowywać język od podstaw, a przy okazji nie zniechęcać się, jeśli jakiś tekst sprawia nam trudność 🙂

Klaudia
10 lat temu

napisałaś bardzo ciekawy tekst. widzę wiele podobieństw między Twoją "historią" nauki angielskiego a moją, z tym, że ja z przedszkola zapamiętałam tylko jedną lekcję, na której rysowaliśmy aniołka (i przez całe zajęcia nauczyliśmy się tylko słówka 'angel'), a na dodatkowym angielskim w podstawówce nauczyłam się kolejności kolorów tęczy 😀 moi rodzice, podobnie jak w Twoim przypadku, od dziecka wysyłali mnie na angielski. miałam momenty, że się buntowałam, ale teraz jestem im za to wdzięczna, bo dzięki temu dostałam się na wymarzone studia (sinologia), zupełnie nie ucząc się do matury z angielskiego (bo tak się złożyło, że byłam w klasie biol-chem).… Czytaj więcej »

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu
Reply to  Klaudia

I właśnie choć ja miałam angielski podstawowy w szkole i nawet jak pisałam poniżej w swoim komentarzu- zawodowy- to niestety na teście kwalifikującym na dany poziom gramatykę z angielskiego zaznaczyli mi na poziom 3 za to mowe na 0 hahaha ale wstyd, no, ale co 😛
Z gramatyką nie mam problemu na prawdę, ale mówienie jest, a raczej było tragedią, bo jest ze mną już co raz lepiej, to samo ze słuchem: piosenki, filmy zrobiły swoje- rozumiem ludzi 50%-75%.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Chiński.
PS A moze tu zadziałają też filmy i próbowanie mówienia do lustra chociażby?

Klaudia
10 lat temu
Reply to  Klaudia

może nie tak, że niewesoło – trochę ponarzekałam w tym poście, ale w rzeczywistości nie ma tragedii 🙂 uważam, że nauczyliśmy się bardzo dużo w tak krótkim czasie, nabyliśmy mnóstwo przydatnych umiejętności, a i tak wiele zależy od nas i od tego, jak będziemy pracować nad rozszerzaniem słownictwa, pisaniem itd. szkoda tylko, że to mówienie jednak kuleje. widziałam się dzisiaj ze znajomą Chinką, rozmawiałam z nią (po chińsku) a ona się zapytała, czy nie lubię mówić po chińsku, bo pisanie super, ale mówienie idzie mi ciężko. powiedziałam, że lubię, ale że nie umiem, bo nie ćwiczę 😀

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Wyjechałam do Anglii bez słówka po angielsku, no dobra, umiałam powiedzieć "i'm Ewelina" i tyle- dosłownie. Jestem tutaj już 8 miesięcy. W tym kraju nie jest źle, nie zginiesz, ale wiadomo- im więcej angielskiego znasz tym lepiej dla Ciebie i Twojego konta ;). Teściowa powiedziała mi o darmowej szkole dla dorosłych obcokrajowców. Po wszystkim okazało się, że szkoła wynosi 650 funtów za rok !!! Ale po rozłożeniu tego na raty zdecydowałam się, bo na nic mi kupowanie kolejnych podręczników jak jestem w UK, ale po za angielskim (zajmuję się obecnie wychowaniem dziecka). Pierwsza lekcja była koszmarem, prowadziła ją Polka, która… Czytaj więcej »

BlingAlley
10 lat temu

Ja niestety miałam zawsze pecha do nauczycieli języka- uczyliśmy się ciągle gramatyki której nigdy nie lubiłam kompletnie ignorując słownictwo. Dopiero w liceum uczyliśmy się coś więcej słówek ale polegało to na wykuciu listy słówek na pamięć które każdy później zapominał.

http://www.eskk.pl
9 lat temu
Reply to  BlingAlley

Bo tak zazwyczaj wygląda nauka w polskich szkołach państwowych.
Dużo gramatyki, mało słówek i mało rozmów. Cóż, w zagranicznych szkołach, dzieci od najmłodszych lat oglądają bajki po angielsku, rozmawiają i z językiem angielskim potem sobie świetnie radzą.

Izabela
10 lat temu

Tez nigdy nie przeczytalam ostatniej czesci harrego! 😀 A te slowniki longman sa swietne. Mamy je w szkole i bardzo lubie z nich korzystac 🙂

Nina
10 lat temu

Cześć:)
Jak zobaczyłam segregatory "OK" to aż się uśmiechnęłam, też je zbierałam, chyba do samego końca^^ eh, sentymenty;) W sumie to mogę przybić Ci piątkę;) stosuję podobne metody przyswajania angielskiego, zwłaszcza to tłumaczenie piosenek a także korespondencja z obcokrajowcami, co prawda niestety tylko elektronicznie a to nie to samo co prawdziwy list. Aha, no i gramatyki nie cierpię;) Co do szkoły to pamiętam pewną super nauczycielkę, która uczyła nas niestety tylko przez pierwszy semestr w liceum. Miała świetne metody, m.in. właśnie różne zabawy, nawet najsłabsze osoby ładnie powyciągały oceny:)
Pozdrawiam

Artinowy Świat
10 lat temu

Na początku w podstawówce bardzo lubiłam angielski (klasy 1-3) co prawda nie był obowiązkowy i był płatny, ale zawsze robiliśmy tam ciekawe rzeczy, jakieś zabawy, wykreślanki, miałam nawet wf po angielsku 😉 (no dobra nie cały, tylko odrobinę słówek). Problem zaczął się gdy w 4 klasie angielski już przestał być płatny, a stał się obowiązkowy. Zaczęła się 'prawdziwa nauka', pani (choć wciąż ta sama) już nie była miła, bo nie miała za to dodatkowo płacone, lekcje przestały być ciekawe, zaczęło się tylko i wyłącznie wkuwanie na pamięć teori i słówek, zero rozmów, zero zabaw, a Madzia wracała z 1 do… Czytaj więcej »

megirosa
10 lat temu

Hm, czy ta książka How to Be a Sex Goddes nie była wydana w Polsce? Mam wrażenie, że kupiłyśmy kiedyś koleżance coś podobnego 🙂 Co do angielskiego, zaczęłam się uczyć dopiero w czwartej klasie, do gimnazjum nauka w szkole była żałosna, nic nie umiałam 😀 Do tego mieszkałam na wsi, więc nie miałam żadnej możliwości uczenia się prywatnie. Byłam naprawdę beznadziejna. I wylądowałam w klasie językowej w najlepszym LO w mieście xD Na tym profilu były też rozszerzone matma i geografia, dlatego go wybrałam. Ale angielskiego się przeraźliwie bałam! Do tego moje obawy się spełniły, nauczyciel był wymagający. Jednak szybko… Czytaj więcej »

Karina
10 lat temu

też jestem za przyswajaniem języka w sposób naturalny : ) dlatego śmieszy mnie nieco to całe skupianie się na gramatyce w szkole. gdy pytam nauczyciela, w jakim celu używa się danej konstrukcji tłumaczy, że mam ją po prostu znać, bo zdaję poziom rozszerzony na maturze. z drugiej jednak strony, gdyby nie nauka gramatyki, czasami ciężko byłoby złapać kontekst.

obecnie największą uwagę przykładam do słówek i tak jak piszesz, do tego, żeby to wszystko brzmiało : ) uwielbiam oglądać seriale po angielsku z angielskimi napisami na ororo.tv : ) Polecam! pozwalają zrozumieć dużo więcej. i bardziej słyszeć.

pozdrawiam, Aniu!

pozdrawiam!

wielokropka
10 lat temu

Hahaha, ja ze swojej przedszkolnej edukacji pamiętam do dzisiaj piosenkę "head shoulders knees and toes knees and toes! […]". Nauka angielskiego idzie mi jak po maśle, co więcej – z obcokrajowcami rozmawia mi się całkiem naturalnie w tym języku i wszystko dzięki rodzicom. Gdyby mnie nie zagonili już w przedszkolu na różne kursy, pewnie ledwo bym umiała się przedstawić, bo – spójrzmy prawdzie w oczy – szkoła nie za wiele na tym polu uczy. W każdym razie niezbyt praktycznie. Wielu moich znajomych po kilkuletniej edukacji nie rozumie wiele oglądając chociażby krótki film.

Itysia
10 lat temu

Mam nadzieję, że będę uczyć języka obcego, więc nie mogę pominąć gramatyki w procesie uczenia się. Wydaje mi się też, że gramatyka jest ważna (głównie dla mnie, bo gdy nauczyciel mi mówił, że mu "to nie brzmi" dostawałam szału, po to są reguły by je zrozumieć), chociażby z tego powodu, by nie mówić Kali być, tylko bez problemu dogadać się z innymi osobami bez wytwarzania dystansu polegającego na odmiennym formułowaniu myśli, choć jestem daleka od wręczania gramie palmy pierwszeństwa w nauce języka 🙂

lowbret
10 lat temu
Reply to  Itysia

Owszem, gramatyka jest ważna, ale nie w ten sposób, w jaki Ty o niej myślisz. Wyobraź sobie brzdąca uczącego się mówić,który zastanawia się, jaki jest wołacz od słowa mama, żeby móc zawołać mamę. 😀 Człowiek od małego przyswaja język, a dopiero później (koniec podstawówki, o ile pamiętam) dowiaduje się, że to co mówi, jest określone jakimiś regułami gramatycznymi. Nie trzeba znać gramatyki, żeby mówić poprawnie, wystarczy być osłuchanym z językiem. 😉

Szi
Szi
10 lat temu

Od razu domyśliłam się, że chodzi o naukę poprzez czytanie i ciągły kontakt z językiem. Właśnie teraz w liceum uczy mnie świetna nauczycielka ( mam farta, bo dodatkowo jest moją wychowawczynią). Wpadła na bardzo fajny pomysł wymieniania się korespondencją uczniow z różnych krajów ( tzw. penpals), dzięki czemu regularnie dostajemy listy od zagranicznych dzieciaków, w tym nawet z… Ghany. Wiadomo, że jak rozmawia się z rówieśnikiem na jakieś ciekawe tematy, które sami wybieramy to chcąc niechcąc poszerza się słownictwo, żeby po prostu lepiej przekazać drugiej osobie o co nam chodzi:) Dodatkowo wysyłamy sobie zdjęcia więc dzieciaki przykładowo korespondując z uczniami… Czytaj więcej »

Polny Konik
10 lat temu

Przytoczę historię, którą opowiadała nam na zajęciach na studiach lektorka niemieckiego. Otóż kiedyś – jakieś 15 lat temu – była ona na wymianie w Niemczech z kolegą. Mieli przygotować razem jakieś wystąpienie, więc aby dobrze się przygotować, wybrali się do tamtejszej uniwersyteckiej biblioteki. Ów kolega bardzo spodobał się pracującemu tam około 60-letniemu bibliotekarzowi, bo zaraz po wydaniu książek zaproponował mu… seks 😀 Kolega był oczywiście w szoku, nie wyobrażał sobie, że normalnie w bibliotece na uczelni ktoś może posunąć się do czegoś takiego. W Polsce było to ( i jest) nie do pomyślenia. Natomiast taka liberalna jest mentalność Niemców i… Czytaj więcej »

kamiqa
kamiqa
10 lat temu

ja jestem wypytywana o to jak nauczyłam się języka ang średnio co tydzien. MOją historie znają chyba wszyscy znajomi z uczelni (jestem na 4tym roku). Jeśli chodzi o poziom mojego angielskiego to plasuje się mniej wiecej na poziomie C1, płynnie mówie po angielsku z obcokrajowcami, czytam książki na kazdym poziomie, oglądam filmy bez napisów, czytam artykułu z New York Times czy Economist (studiuje zarządzanie), myślę po angielsku, umawiałam się nawet z kanadyjczykiem przez kilka miesięcy 😛 znam ludzi, którzy co roku wyjezdzaja do anglii lub byli na Erazmusie i nie czuja się płynnie w mowie. I własnie dlatego ludzie pytają… Czytaj więcej »

andzia
10 lat temu

A ja nie uczyłam się NIGDY na prywatnych lekcjach. Moi rodzice wyznają trochę inną zasadę, niż Twoi Aniu, a mianowicie 'uczyć się trzeba wszędzie', dlatego zajęcia miałam w szkole i tylko w szkole. Nie sprawdzał mnie nikt poza nauczycielami, ale miałam piątki bez żadnych problemów. Zbawieniem okazał się internet. Mimo tego że byłam dzieckiem 10-letnim, kiedy dostałam łącze do neostrady tp, mimochodem angielski po prostu zaczął mnie otaczać. To tak jest – wielki świat nagle stanął przede mną otworem, i oddałam połowę czasu przeznaczoną na czytanie (co było moim głównym zajęciem po szkole – nie odrabiałam lekcji tak samo jak… Czytaj więcej »

kamodraczek
10 lat temu

Miło wspominam moją maturę 😉 Wyszłam na niej całkiem nieźle, bo większość liceum byłam ciężko obrażona na moją nauczycielkę angielskiego, która traktowała nas jak idiotów (bio-chemy i humany miały wyższy poziom podręczników niż my, klasa z rozszerzonym angielskim). Większość moich koleżanek zdecydowała się na korepetycje albo szkoły językowe, ja dojeżdżałam i dojazd miałam kiepski, więc się zawzięłam i samodzielnie popołudniami przerabiałam książki z kluczem. W ten sposób, dość mozolnie, ale przyjemnie, bo w swoim tempie, powtarzałam słówka i gramatykę. W czasie wolnym oglądałam w oryginale filmy – i to razem wzięte mogę z ręką na sercu polecić jako świetną metodę… Czytaj więcej »

Blunotte
10 lat temu

U mnie to jest tak, że ja się na siłę uczyć nie lubię i jak muszę (bo jest sprawdzian) to za cholerę nic nie chce do głowy wejść, a szczególnie gramatyka. 😉Już od małego chciałam się uczyć języków, więc często prosiłam mamę albo babcie, która mi swoją drogą poświęcała więcej czasu od rodziców, aby mówili coś po rosyjsku – jedyny język który znali dość dobrze. Babcia jeszcze trochę znała niemiecki, ale jakoś rosyjski lepiej brzmiał. 🙂 Już chyba do końca życia zapamiętam 'buwsieg da budziet slońce, buwsieg da budziet niebo, buwsieg da budziet mama, buwsieg da budu ja' 🙂 Aż… Czytaj więcej »

Szara Wiewiórka
10 lat temu

Ja nie biorę udziału w konkursie 🙂 Powiem Wam szczerze, że gramatyką faktycznie nie trzeba się przejmować, bo jeśli macie kontakt z językiem, a to ważne by się go nauczyć, poprawność gramatyczna przyjdzie Wam naturalnie. Większość Anglików nie wie nawet czasów ma ich język. Wielu z nich używa głównie czterech czasów, Present Simple, Present Contiuous (często zamiast Future Simple), Future Simple and Present Perfect. Ja, jak mam fazę na nowe słówka, oglądam wywiady z anglojęzycznymi aktorami, których lubię. Jak czegoś nie rozumiem, sprawdzam w słowniku, a czasem zapisuję na tych małych karteczkach i przyklejam je np. nad zlewem lub w… Czytaj więcej »

Blunotte
10 lat temu

Również o tak myślę. Moja znajoma która tak wyjechała to więcej nauczyła się przez miesiąc pobytu niż przez 10 lat nauki w szkole, więc wniosek chyba jest jasny. 😀

Szara Wiewiórka
10 lat temu

No wiadomo, zupełnie samo do głowy nie wejdzie, trzeba się wykazać jakąkolwiek wolą walki. W mojej szkole było około 30 Polaków, w tym niektórzy przyjechali po 2, 3 lata przede mną i do tej pory umieją tylko się przedstawić ("jestem patriotą, nie będę gadać z Angolami"). Oj, miałam kłopoty przez bycie 'kujonem'. A wracając do polskiego systemu nauczania, zauważyłam, że oni często uczą rzeczy kompletnie nie przydatnych. Po co uczyć wszystkich czasów, nie lepiej uczyć rozmawiać? Do tego wystarczą, jak pisałam, cztery czasy. Gdy przyjechałam do UK znałam sporo zupełnie niepotrzebnych słów, a nie potrafiłam wymienić butów w sklepie na… Czytaj więcej »

bez senność
10 lat temu

bardzo fajny post:) rzeczywiście nie ma fajniejszej i skuteczniejszej metody przyswojenia języka jak mówienie w nim i myślenie. Mój angielski w przedszkolu wyglądał bardzo podobnie, dlatego po kilku miesiącach rodzice mnie wypisali, a ja zrobiłam z książki, której używaliśmy kalendarz…:D

lowbret
10 lat temu

Moi rodzice niestety nie mieli głowy we właściwych miejscach i w żaden sposób nie ukierunkowali mojej edukacji językowej – angielskiego zaczęłam się uczyć dopiero w czwartej klasie podstawówki, bo taki był program nauczania. Miewałam lepszych i gorszych nauczycieli. O ile pamiętam, w gimnazjum nauczyciele mówili czasem po angielsku, ale nam pozwalali mówić po polsku. Zawsze miałam dobre oceny, ale umówmy się – w szkołach oceniana jest "praca" i "przygotowanie do lekcji", a nie znajomość języka. Ten absurd osiągnął kulminację w LO, gdzie duża część zadań na sprawdzianach brzmiała: "Podaj regułę stosowania… i schemat układania zdania". Nie wiem skąd, ale nabyłam… Czytaj więcej »

lowbret
10 lat temu
Reply to  lowbret

Zapomniałam jeszcze dopisać o języku niemieckim. 🙂
Zaczęłam naukę w gimnazjum, a skończyłam w LO. Też miałam zawsze dość dobre oceny, mimo że znałam język na poziomie dzieci z przedszkola – kilka kolorów, liczenie i opowiedzenie paru słów o sobie. W trakcie ostatnich wakacji wyjechałam do Niemiec na dwa miesiące i nauczyłam się (a raczej przyswoiłam) tam więcej, niż nauczyłam się przez sześć lat w szkole…

megirosa
10 lat temu
Reply to  lowbret

O, z tym angielskim pisanym i słuchanym mam tak samo! Myślę, że to kwestia (moim zdaniem) trudnej wymowy, w ogóle czuję, jakby nie było żadnych reguł, jedne litery wymawia się w jednym słowie tak w drugim tak… Więc dla mnie słówko to jedno, a wymowa to drugie, czyli tak jakby dwie osobne rzeczy do nauczenia. Co ciekawe, zauważyłam, że często nie mam problemów gdy po angielsku mówi osoba, dla której to nie jest pierwszy język, dopiero z nativami mam problemy xD Uczyłam się też japońskiego i tam jakoś od razu rozumiem gdy coś słyszę, po prostu wymawia się tak samo… Czytaj więcej »

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu
Reply to  lowbret

Moim zdaniem nie jest to najlepszy pomysł, chyba że rodzice posługują się językiem obcym na poziomie native'ow. Nie chodzi tu tylko o poprawność gramatyczna, ale również o wymowę i akcent. Jeśli dziecku odpowiednio wcześnie zapewni się intensywny kontakt z językiem obcym, jest w stanie przyswoić go tak jak osoby, dla których jest to język ojczysty.

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu
Reply to  lowbret

Ja również się nie zgadzam. W moim otoczeniu jest rodzenstwo 6 i 8 lat,do których mama ambitnie od zawsze mówiła po polsku i po angielsku (nie jest nativem) i dzieci maja problemy z dogadaniem się i nauką w szkole. Myślę,że inaczej jest w rodzinach mieszanych, bo mam koleżankę,ktorej tata jest bulgarem urodzonym i wychowanym w anglii i ona mowi biegle po polsku,angielsku i bulgarsku. Ale z tym rodzeństwem jest dramat.

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

O jacie! Przyjaciele ze stumilowego lasu, uwielbiałam to. Pewnie jeszcze kilkanaście numerów zalega na strychu 🙂 Ja też od dzieciaka uczyłam się angielskiego, ale jakoś szczególnie się do tego nie przykładałam aż do czasu liceum. Dopiero wtedy odkryłam, że angielski to nie jest martwy język i ludzie faktycznie go używają do porozumiewania się. Serio, dla mnie to był szok. A chodziłam do szkoły językowej, miałam zajęcia z native'ami, zdałam CAE, oglądałam BBC i filmy po angielsku, ale z napisami polskimi. Tylko to wszystko wydawało mi się jakieś takie sztuczne, wyuczone, a wszystkie teksty i podcasty jak z podręcznika. Bardzo długo… Czytaj więcej »

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu
Reply to  Anonimowy

Szczerze, to nie pamiętam jak się skończył (chyba było zakończenie otwarte), ale pamiętam, że bardzo rozczarował! Trzy całkiem pokaźne tomy i otwarte zakończenie – o nie, nie, tego nie znoszę.

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Ciekawy post, tylko strasznie chaotyczny!
Póki co zainspirowałaś mnie do kupna czegoś w stylu tych gazetek dla dzieci po niemiecku, mam nadzieję, że jeszcze gdzieś na nie trafię.
I w końcu potrafisz się posługiwać niemieckim czy zupełnie Ci ten język "nie leży"?

Art yleria
10 lat temu

Widzę, że mimo iż jestem sporo młodsza od Ciebie to sytuacja z angielskim w podstawówce wcale sie nie poprawiła… Na szczęście mam mamę anglistkę wiec chodziłam na dodatkowy angielski i od małego mnie uczyła. Tak wiec jako mały brządc szybciej nauczyłam sie alfabetu po angielsku z piosenki (ulubiona litera to było ,,elemenołpi") czasem mówiła do mnie po angielsku no i duużo filmów od małego z napisami ogladałam wiec trochę tego osłuchania było.. Generalnie takie uczenie dzieci w sposób, ktróy bedzie je interesował jest dobrym pomysłem, bo nawet jeżeli nie będą dobre z gramatyki to jako tako sie dogadają potem… Bo… Czytaj więcej »

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Mnie najbardziej motywowala do nauki ang muzyka. Nie rozumialam w wieku 8 lat co spiewal iglesias i craig david, wiec bralam slownik w ruch i tlumaczylam 😉 tlumaczylam wszyyystkie piosenki ktorych nie rozumialam 😉 wiadomo pewnie jakos tych tlumaczen byla zadna, ale cos z tego wynosilam. Problemow z nauka nigdy nie mialam.
Udzielalam sie tez duzo na miedzynarodowym forum rafy nadala i bep. Mialam duzo "znajomych" z tamtych for i duzo maili z nimi pisalam.
Mysle ze to wiele dalo.
Dzis z powodzeniem pracuje w amerykanskiej firmie i dogaduje sie z klientami/rodzina 😉
Pasja pomaga. 😉

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu
Reply to  Anonimowy

Aniu, witaj w klubie, ja mialam segregatory zapelnione jego zdjeciami, milion plakatow, wywiadow etc. to byl moj facet i moja pierwsza a w zasadzie 2 milosc, po herkulesie w przedszkolu 😉

Ah wspomnien czar!

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Przyjaciele z zielonego lasu……
Mialam wszystkie numery…
Zaluje ze w przyplywie doroslosci, w gimnazjum wyrzucilam cala "dziecieca" kolekcje na smietnik……

kastracja umysłu
10 lat temu

Nienawidziłam języków obcych, aż do 4 klasy na dwójkach z angielskiego jechałam.Kiedy w klasie maturalnej przyszła praktykantka i kazała mi przeczytać angielską czytankę-klasa umierała słysząc moje I was(po niemiecku)Zdawałam starą maturę i oprócz części gramatycznej była część ustna-trzeba było wypowiedzieć się na wylosowany temat…wylosowałam znacząco: "dlaczego warto uczyć się języków obcych?" Zdałam na 4,5Okazało się, że w 3 miesiące można się w języku zakochać i uświadomić sobie jego wcześniejszą znajomość-wstyd, blokada i nastawienie: przecież ja nie umiem może człowieka zabijać. Obawy przed śmiesznością, błędami, akcentem sprawiły, że wszystkie swoje językowe zasoby przyblokowałam.Teraz większą część roku przebywam poza granicami, biegle znam… Czytaj więcej »

kastracja umysłu
10 lat temu

konieczność-studia, a potem już się potoczylo-wmawiałam sobie, że to pasjonujące, a dodatkowo na ulubione seriale mogłam poświęcić tylko tyle czasu ile poświęciłam na naukę(niestety rozlazła jestem, więc muszę sobie stawiać warunki)

Marta
10 lat temu

Też chodziłam na angielski od przedszkola i pamiętam z niego za to tylko "one potato, two potatoes, three potatoes (…)" i tak w kółko do 10 z odpowiednim rytmem 😀 Mi zawsze nauka języków przychodziła łatwo i jestem akurat zwolenniczką teorii o posiadaniu językowych predyspozycji 🙂 Żałuję jedynie, że wcześniej nie wiedziałam, że moje życie potoczy się właśnie w ich kierunku, bo przyłożyłabym się bardziej również do francuskiego i niemieckiego, których uczyłam się poza angielskim. U mnie w liceum języków uczyliśmy się nie w klasach a w grupach ułożonych według poziomów, do których przydzielano nas na podstawie wyników z testu… Czytaj więcej »

Marta
10 lat temu
Reply to  Marta

PS też czytałam OK i nawet w jednym numerze jest moje zdjęcie 😀 ale się rozpisałam!

Picola
10 lat temu

Hmm… Weszłam z ciekawości, bo odkąd od roku stoję "po tej drugiej stronie" (choć to nie brzmi za dobrze…:P) wydaje mi się, że kurczę – jako uczeń można przecież tyle robić samemu! Słuchać i tłumaczyć sobie piosenki, oglądać filmy z napisami (a jeśli to serial, to po niedługim czasie jak przywykniemy do akcentu bohaterów to bez problemu będziemy oglądać bez napisów!), nie klikać "POLSKI" w prostych intuicyjnych programach, (…) tylko wiele osób potrzebuje zachęty, kopa, albo inspiracji. Ja sama byłam dupwoatą uczennicą i tego nie robiłam, i tłumaczę sobie, że to dlatego, bo nie miał mnie kto tym zarazić. Po… Czytaj więcej »

Potworek
10 lat temu

Ja angielski ogarnęłam w miarę szybko i sprawnie w gimnazjum. W podstawówce już miałam swoje pierwsze próby komunikowania się po angielsku (na deviantarcie), w gimnazjum na lekcjach mówiliśmy po angielsku. Jakoś się zdarzyło, że trafiłam do grupy zaawansowanej i w gimnazjum właśnie przerabialiśmy licealne podręczniki. W liceum strasznie się śmiałam, że zaczynaliśmy od poziomu "debilmidiet" (tak sprytnie nazywalismy intermediate, chodziłam do klasy z rozszerzonym angielskim). Nigdy nie miałam tyle szczęścia (ani kasy), żeby chodzić na dodatkowe lekcje z angielskiego, ale oglądanie anime i japońskich seriali z angielskimi napisami sprytnie bardzo nauczyło mnie słownictwa. Gramatyki nigdy się nie uczyłam, zawsze ćwiczenia… Czytaj więcej »

Dorenn
10 lat temu

A ja polecam stronkę gdzie na prawdę można się dużo nauczyć 🙂
https://www.duolingo.com/

Oleandrra
10 lat temu

Ok, mój konkursowy komentarz to będzie kilka faktów na temat mojego angielskiego:1. Jak byłam mała, uwielbiałam język angielski. Wiedziałam też, że moja mama uczyła się go kiedyś dość pobieżnie, więc pytałam jej, jak się wymawia literki np. K, O, C, H, A, M po angielsku, a potem to łączyłam i myślałam, i mówiąc "kej-oł-si-ejcz-ej-em" mówię "kocham" po angielsku :D.2. Kiedy zamieszkałam z mamą w Nowym Sączu, postanowiła zapisać mnie na angielski w Domu Kultury. Żeby było mi raźniej, dopisali mnie do grupy, na którą uczęszczała moja kuzynka – czyli grupy II (im wyższa, tym wyższy poziom zaawansowania). Do dziś nie… Czytaj więcej »

Oleandrra
10 lat temu
Reply to  Oleandrra

W przedostatnim zdaniu powinnam była napisać raczej "przez resztę nocy". Do usług 😀

Ewelina
Ewelina
10 lat temu

To ja tak poza konkursem 🙂 Odkąd zdałam maturę (a nawet trochę wsześniej, bo ani do podstawy ani do rozszerzania nie przygotowywałam się jakoś specjalnie) właściwie nie uczę się angielskiego z podręczników czy kursów. Pewnie mój angielski nie jest idealny, zwłaszcza gdy to ja mam stworzyć jakiś komunikat, ale uważam że jest na całkim wysokim poziomie. Ale żeby nie stracić tego co już umiem, działam podobnie jak Ty – seriale, filmy, ksiązki w oryginale. Tylko zawsze problemem dla były ceny tych książek. Oprócz klasyków wydawanych przez Penguin czy Wordsworth Edition (te dorwałam w księgarni za 7-8 zł więc taniocha) w… Czytaj więcej »

Hexxana
10 lat temu

Uczyłam się angielskiego od dziecka, potem różne wyjazdy wakacyjne pokazywały że mogę się dogadać i dać sobie radę. Ponad dwa lata temu przyjechałam do UK i okazało się, że guzik wiem o języku 😀 oraz życiu na Wyspach na co dzień. To już nie był urlop w konwencji szalone wakacje. Mój mąż razem ze mną przechodził kolejne etapy i z tego zrodził się pomysł na książkę. Udało się wydać w wersji elektronicznej 🙂 Co więcej od osób, które po nią sięgnęły wiem, że jest warto i sama też dużo wyniosłam. Przy okazji zaliczyłam trzymiesięczny kurs na Uniwersytecie. Było warto, ponieważ… Czytaj więcej »

Hexxana
10 lat temu
Reply to  Hexxana

O, teraz widzę że nie doprecyzowałam. To mój mąż ma na swoim koncie książkę 🙂 W sumie to może za dużo powiedziane, ale udało się wspólnymi siłami. Dumna jestem z Niego, bo to umysł ścisły i na co dzień zajmuje się zupełnie innymi sprawami. Jednak gdybym na takie opracowanie trafiła np. w szkole średniej, darowałabym sobie prywatne lekcje itd. i podeszła do tematu inaczej.

2PlanetFromSun
10 lat temu

Mnie nauka angielskiego przychodziła z niebywałą łatwością. Potem doszedł niemiecki i rosyjski. Tu już było opornie. Pomocna była kablówka, bo czas nauki tych języków (w szczególności niemieckiego)przypadł na czas kiedy podłączono nam kablówkę(bardzo zamierzchłe czasy). Fascynacja zachodnimi kanałami RTL, Pro7 i innymi (głównie niemieckimi), na których były fajne filmy powodowała szybsze przyswajanie tego języka. Jednak dopiero gdy rodzice wysłali mnie na miesiąc do rodzinki do Berlina na wakacje okazało się, że nauka tego języka jest łatwiejsza niż myślałam. Ciotka i wujaszek całymi dniami pracowali, a mnie dali mapę miasta w rękę, co nieco wyjaśnili jak się poruszać po mieście i… Czytaj więcej »

wonka080
10 lat temu

Masz rację. Najważniejsze to obcowanie z językiem, a nie na siłę kucie. Ja staram się oglądać seriale po angielsku, ale z polskimi napisami. Tłumaczę sobie teksty piosenek. Gdy spotykam się z kuzynem, który niedługo będzie zdawał jakieś egzaminu z angielskiego do gimnazjum to staramy się rozmawiać po angielsku. Często jak jestem sama w domu to myślę i gadam po angielsku 😀 Hitem jest gotowanie obiadu i tłumaczenie danego przepisu dla ogromnej publiczności – oczywiście w obcym języku 😉

Lekko Chaotyczna
10 lat temu

Powiedz mi … Ten pierwszy obrazek to Twoja robota czy wygrzebany z sieci? Pytam bo jest świetny 😀

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

to reklama Berlitz 😀 ania kiedyś pisała, że jej grafiki to reklamy bo można je rozpsrzestrzeniać na dowolnej licencji 😉

akwarelaplus
10 lat temu

Zaczęłam uczyć się angielskiego w 6 klasie podstawówki, dopiero od tej klasy był obowiązkowy lata temu. Teraz jest dużo lepiej. Pierwsza klasa i już język obcy.
Gdy miałam 14 lat przez pól roku moje lekcje angielskiego trwały z ok.10 minut. Nauczycielka nie mogła sobie poradzić z niegrzecznymi osobami z moje klasy. Jak nie lubiłam angielskiego i tej kobiety, tak wtedy było mi jej szkoda. Nie pamiętam jakim cudem ona nam te oceny na półrocze wystawiła :), bo jakieś się w dzienniku pojawiły. W kolejnym semestrze zajęcia wyglądały już bardziej normalnie, ponieważ dyrektor lub wychowawczyni wpadali w odwiedziny.

Paula eM
10 lat temu

Mam nie najlepsze wspomnienia z prywatnych lekcji angielskiego, choc bylam tylko na jednej. Bylam wtedy chyba w podstawówce, mama postanowiła mnie zapisać na dodatkowy angielski. Niestety było to w środku roku szkolnego, poszlam tam i doznalam szoku, bo mimo ze to była grupa podstawowa to rozmawiali tylko po angielsku a ja kompletnie nic nie roumialam, bo do tej pory uczyłam się tylko angielskiego. W koncu jakies pytanie padlo w moja stronę, po ang oczywiście, strasznie się przestraszylam ze nic nie umiem i się rozplakalam. Ale nie to bylo największą trauma, prowadzący zajecia podszedł do mnie, pocieszyl i powiedział ze zadzwonimy… Czytaj więcej »

Cassidy
10 lat temu

W przedszkolu angielskiego nie miałam, w podstawówce już "wszedł" ale uczyli go Rosjanie i Ukraińcy – oczywiście nie świadczy to o ich poziomie języka, ale mimo wszystko nauczyłam się niewiele, albo wbito mi do głowy bzdury typu "river" czytamy jako "rajwer". W ostatniej klasie podstawówki nie rozróżniałam czasów, formowanie zdań było dla mnie czarną magią, dostałam na koniec szkoły 6, bo nauczyłam się opowiadać o Kanadzie – z tekstu, z którego rozumiałam pewnie 20%, reszta to było wkuwanie niezrozumiałego. I tak byłam jednym z lepszych uczniów, boję się myśleć ile umieli ci mniej zdolni językowo… W gimnazjum na start z… Czytaj więcej »

Peggy Brown
10 lat temu

kurde, ja nawet nie wiem czy cię obserwuję, bo takie bajery są dla mnie zbyt skomplikowane, ale mam zapisany twój blog w zakładkach na drugim miejscu- mam nadzieję, że to tez się liczy 😛 co do nauki naturalnymi metodami, może opiszę moją przygodę z tym językiem, swoją drogą- bardzo skuteczną. w podstawówce nie byłam orłem z języków, ale wyciągałam jakoś dobre oceny dzięki wykuwaniu. nie pamiętam oczarowania j. angielskim, ale wszystko się zmieniło, kiedy wkroczyłam do gimnazjum. zafascynowałam się wtedy muzyką, potrafiłam słuchać jej całymi dniami- Pink Floyd, Pearl Jam i inne moje bóstwa. jednak problem tkwił w tym, że… Czytaj więcej »

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Ja zawsze olewalam nauke angielskiego, nigdy nie zalezalo mi na jezyku, a rodzice tez nie naciskali. Dopiero w gimnazjum odkrylam, jak piekna jest muzyka i zaczelam wczytywac sie w angielskie teksty… i zapamietywac – od slowek po rozne wyrazenia. Choc z gramatyka nadal mam problem (umiem tylko czas przeszly, terazniejszy, przyszly i to glownie zdania ksiazkowe, typu idziemy do szkoly, mama bedzie robic obiad, ala ma kota), za to umiem ogromna ilosc slowek i nadal codziennie poznaje nowe, dzieki muzyce, wiec chyba nie zgine. Probowalam z serialami czy wywiadami, ale kurde napieprzaja tym angielskim w takim tempie, ze nie umiem… Czytaj więcej »

asenglish.pl
10 lat temu
Reply to  Anonimowy

Jeśli chodzi o seriale, spróbuj może najpierw z angielskimi napisami 🙂 Poza tym nie poddawaj się nawet jak rozumiesz tylko 10 proc. Po którymś razie z kolei zaczniesz łapać coraz więcej. Polecam nieśmiertelnych Friendsów.

Niemoralna
10 lat temu

Nauka regułek z gramatyki na studiach stała się dla mnie koszmarem.
Ja zaczęłam uczyć się języka angielskiego w 4 klasie podstawówki, czyli dość późno. Wynikało to z miejsca, w którym mieszkam.
Ale byłam (jestem) samoukiem i gdy rodzicie kupili ksiązkę z podstawami angielskiego, opanowałam ją w miesiąc i zaginałam wszystkie dzieciaki w klasie.
A potem to już mi weszło w nawyk i bardzo lubię angielski.
Uczyłam się jeszcze niemieckiego w liceum i gimnazjum, ale poziom był żenujący. NO żenujący. Nie nauczyłam się nic.

eWeLa
10 lat temu

zdradzę mój sposób na naukę angielskiego, całkowicie za darmo, wystarczy dostęp do neta:) a więc kilka lat temu miałam pomysł aby wyjechać do USA jako au pair'ka. Dotarłam na blog jednej dziewczyny, która opisywała swoje życie jako au pair w NY, zdradziła też ja ona przygotowała się z języka do wyjazdu czatując po angielsku z różnymi ludżmi z całego swiata na czacie Spinchat. Postanowiłam i ja założyć tam konto:) pisałam z różnymi ludźmi z Anglii, Kanady, USA, Włoch. Bardzo szybko zatrybiłam zwroty, którymi się należy posługiwać, które tak naprawdę funkcjonują w codziennym języku lecz niestety nie nauczysz się ich na… Czytaj więcej »

Dora L.
10 lat temu

Język obcy, do niedawna nienawidziłam się ich uczyć… 😉 ale nawiązując do tematu, miałam w gimnazjum śmieszną wpadkę właśnie z językiem angielskim. Bardzo spodobała mi się bluza w małym sklepiku odziezowym, była szara, z kapturem, wyprofilowana w talii i miała duży różowy napis SWEAT. Byłam przekonana że oznacza to przecież nic innego jak słiit, czyli byłabym słodką dziewczyną w szarej bluzie. Problem zaczął się keidy weszłam do szkoły(połączone gimnazjum z liceum) i ludzie z LO bardzi dziwnie się na mnie patrzyli i mieli krzywe uśmiechy na twarzy.Nie zaprzątałam sobie tym głowy, pomyślałam że mi zazdroszczą :D. Kiedy nadeszłą pora języka… Czytaj więcej »

illonky
10 lat temu

Moi rodzice też mieli głowę w odpowiednim miejscu, do nas do domu przychodził kolega mamy, który uczył nas angielskiego z książek ABC English (chyba, pamiętam że był tam smok i chłopiec – Mark i dziewczynka i jakiś superbohater – Superkid!). Potem włączyli Cartoon network i pamiętam, że w 5 klasie byłam chora i musiałam 2 tygodnie leżeć w łóżku, cały dzień oglądałam kreskówki po angielsku, sporo się domyślałam i uczyłam. Potem oglądałam anglojęzyczne programy, bardzo lubię BBC – teraz niestety nie mam kablówki więc nie mam dostępu 😉 Potem czytałam książki po angielsku, kupione w ciuhclandziew za 1zł i tak… Czytaj więcej »

emajla
10 lat temu

Mnie w angielski ciągnie muzyka. Chyba szału bym dostała gdybym nie rozumiała co Beatlesi mówią w wywiadach, czy o czym śpiewa Boy George 🙂Chociaż nie zawsze tak było, kiedyś kompletnie nie umiałam angielskiego pomimo, że miałam go w szkole (tak, wiem szkoła przeważnie nie uczy języka, tylko regułki). Tak było w podstawówce i gimnazjum 😛 w lo miałam najlepszą nauczycielkę ever: straszyła nas, ciągała, wszystko wymagała (była najbardziej wymagającą nauczycielką!) i dzięki niej zdałam maturę rozszerzoną całkiem całkiem 😛 I to w sumie dzięki niej czytam teraz normalnie książki po angielsku (tak, autobiografie muzyków i Opowieści z Narnii kupione w… Czytaj więcej »

Agnieszka Karolina
10 lat temu

Ja jako jedyna w szkole pisałam maturęz chemii. Fakt, dziwne uczucie. 🙂
Co do nauki języka, można zapisać się na różne strony, które są tylko po angielsku. Ja na jednej z takich poznałam dziewczynę z Indonezji, z którą nadal utrzymuję kontakt – oczywiście w języku angielskim. 🙂
Oprócz tego są strony typu Busuu, dzięki którym można się uczyć języka. Akurat dla mnie ważniejsze by mój "ogród językowy" się rozrastał, ale to też może być dobry sposób nauki. I możesz rozmawiać z ludzmi na czacie.

Anonimowy
Anonimowy
10 lat temu

Przepeaszam ze nie na temat, aale pisalas kiedys o textmarkt-pomocy o czym mam pisac? To maja byc recenzje np hotelu czy cxegos czy moze nwm napisac o nauczaniu szkolnym kosmetykach , jak mam to pisac? Szukalam w google rad pomocnyvh ale tam nic nie ma , na blogu twojej kolezanki tez bylam i nic.Pomoz , prosze :(((((( PaulA

Previous
100 dni bez spodni – przyłącz się do wyzwania!
Jak szybko nauczyć się języka angielskiego? +KONKURS

102
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x